
Czy wewnętrzny rozwój ma sens?
Czy wewnętrzny rozwój
ma sens?
ma sens?
Czy wewnętrzny rozwój ma sens?
WARTO CZY NIE WARTO
Za rok będziesz żałował, że nie zacząłeś dzisiaj.
Karen Lamb
Przepraszam, ale o co tu chodzi?
Przepraszam,
ale o co tu chodzi?
ale o co tu chodzi?
Jak pisałam w tym artykule rozwój wewnętrzny to proces zmian zachodzących w naszej osobowości, w naszym „ja”. Dotyczy wszystkich warstw naszego ciała, także fizycznej. Zaczyna się w momencie poczęcia i trwa całe życie. Nie możemy go zatrzymać, ale możemy na niego wpływać.
Jednak czy warto się tym przejmować więcej niż to jest konieczne? Jeżeli jesteśmy „dobrymi” ludźmi to może to już wystarczy? Może nie jest wskazane manipulować tym co stworzył Bóg? Może lepiej jemu zostawić stwarzanie?
Zdania są podzielone na każdy temat i na ten też. Są osoby, które się uczą i zmieniają częściej, i takie co nie robią tego prawie wcale. Przynajmniej z pozoru.
Zmieniać się czy nie…
…oto jest pytanie.
Ale czy naprawdę warto się zastanawiać na odpowiedzią? Nie, szkoda na to czasu.
Zmieniamy się każdego dnia, mimo że nie widać tego gołym okiem. Na pewno znasz ludzi. którzy są zawsze „tacy sami”. Mają te same reakcje, opinie, rutynę, choćby nie wiem jak urozmaiconą. Mówi się o nich, że są „przewidywalni”. Łatwo z nimi żyć albo nie. Zależy czego oczekujemy. Jeżeli lubimy tę przewidywalność to czujemy się bezpiecznie.
Ale ten brak zmian jest tylko pozorny. Taka osoba prędzej czy później nas zaskoczy. W niej też toczy się wewnętrzny proces. Ona też się rozwija.
Zmieniamy się w każdej chwili. Nie trzeba czytać „tych” książek, chodzić na kursy, szkolenia. Wystarczą codzienne sprawy, ludzie, filmy, wiadomości, opinie zasłyszane i przedyskutowane. Wszystko ma wpływ na naszą wewnętrzną strukturę.
Mówisz, że rozwój osobisty nie jest dla ciebie? Śmiejesz się z tych co biegają na te warsztaty?
Muszę cię rozczarować, ty też do nich należysz. Tylko twoje „warsztaty” są inne.
Doskonałe ja.
Rozwój wewnętrzny trwa cały czas, nawet kiedy śpisz. Nie można więc do tej kwestii podchodzić z pozycji „chcę” czy „nie chcę”. To nie logiczne. Jedynie co można zrobić to zadecydować czy chcesz robić to świadomie czy nie.
Zabawne, ale właśnie osoby, które sprzeciwiają się takiemu świadomemu modelowaniu siebie, wciąż poprawiają innych. Słyszałaś/łeś to kiedyś:
„Powinnaś/Powinieneś coś z tym zrobić. Tak nie można żyć!” albo
„Tak nie można! Jak ona/on może się tak zachowywać?” albo
„To nie dopuszczalne. Powinno się ją/go wysłać na jakąś terapię!”
Takie osoby często krytykują innych i uważają, żę wszyscy powinni się zmieniać tylko nie oni. Uważają, że są doskonałym dziełem Boga i takim pozostaną, aż do śmierci. Trwają w błogiej nieświadomości swojej niezmienności. Oczywiście mają rację, ale tylko w jednym: są doskonałym dziełem Boga. Jednak dzieło to jest jedynie materiałem. Materiałem, który ulega ciągłym zmianom. Dzieło to można „doskonalić” przez całe życie. I uważam, że należy to robić świadomie.
My byka czy byk nas?
Wyobraź sobie, że zmiana to byk rogaty, który raz co raz rogiem cię ubodzie. I tam gdzie dotknie, ślad zostawi. Każda bardziej lub mniej ważna reakcja emocjonalna zostawia właśnie taki ślad. Oglądasz filmy, wiadomości? Czytasz książki? Słuchasz muzyki? Wywołują reakcje? Jakie? Czy wszystkie to zadowolenie, radość i spokój? Ile razy czułaś/łeś złość, agresję, strach, przerażenie? Albo zobaczyłaś/łeś coś co zmieniło twój punk widzenia?
Takich rogatych byków jest setki w naszym życiu. Właściwie życie to spacer między nimi. Są czy tego chcesz czy nie.
Pytanie za 1000 punktów: Przez stado byków wolisz iść z zawiązanymi oczami?
Nie wiem jak ty, ale ja wolę je widzieć. Zmiana to czasem trudna sprawa, ale lepiej wziąć byka za rogi.

Jakie warsztaty są najlepsze?
Jakie warsztaty
są najlepsze?
są najlepsze?
Myślisz, że to trudne pytanie? Ależ skąd. Życie jest takim nieustającym „warsztatem”. I jeżeli stawiasz na niekontrolowane czy przymusowe uczestnictwo, to nie masz na nie wpływu. To wcale nie znaczy, że się nie rozwijasz. Robisz to, tylko bez możliwości decydowania o tym co, gdzie, jak i kiedy. Niektórzy się otrząsają słysząc te bzdury o rozwoju osobistym, ale oni też uczestniczą w swoich „warsztatach”. Tylko nie mają nikogo kto by im doradził, pomógł, nie mają jasno określonego celu, żyją automatycznie w iluzji wolności i często kręcą się w miejscu. Czy to źle? Ależ nie. Nie mnie decydować kto jaką drogą ma iść. Każdy ma takie warsztaty na jakie się „zapisze”. A jakie są według mnie te najlepsze? Najlepsze są takie, w których uczestniczymy świadomie.
I tu dochodzimy do sedna: Czy rozwój wewnętrzny ma sens? Mhm… O tym to już ty sama/sam decydujesz.


Zostaw komentarz